TYGODNIK OGRÓDKOWY Nr 5/2009 (Nr 33) 29 marca 2009 r. |
|||
W tym tygodniu właściwie nie ma co pisać o bieżących wydarzeniach na ogrodzie. Zimno i śnieg zatrzymały wegetację prawie całkowicie. Stąd okazja do wyczyszczenia pewnych zaległości. W sobotę zrobiło się cieplej i zakwitło trochę krokusów. Niektóre pokazane na końcu numeru. |
|||
|
|
||
Rozmyślania przy pieleniu Pielić nie można, czyli z rozmyślaniem są problemy. Ale można porozmyślać przy odgarnianiu śniegu. Pan Dagobert Drost ze Szczyrku kilka tygodni temu nadesłał pewne swoje uwagi na temat uprawy roślin skalnych z adnotacją, że mogę je wykorzystać na stronie internetowej. Uwagi te w pewnych fragmentach są nadzwyczaj ciekawe, ale pozwoliłem sobie na pewien komentarz po tym artykule. Czytając go należy pamiętać, że ogród Pana Dagoberta znajduje się w specyficznym miejscu: na wysokości 550 m n.p.m., na skalistym, północnym zboczu Skrzycznego. Pan Dagobert bardzo chciał uczestniczyć w Zjeździe Miłośników Roślin i Ogrodów Skalnych oraz wygłosić referat na temat goryczek, które są jego ulubionymi roślinami. Niestety przeszkodziły mu w tym kłopoty ze zdrowiem. Poczytajmy więc, co nasz Kolega Hobbysta chciałby nam przekazać.
Wybrane zagadnienia dotyczące hodowli skalniczek Dagobert Drost (Szczyrk) Na wstępie chciałbym przeprosić wszystkich purystów językowych , których może drażni używanie bohemizmów, ale wyrażenia takie jak skalniczki, alpinki czy odkłon (od słońca) na trwale weszły do języka zawodowego hodowców roślin arktyczno-alpejskich. Ponieważ poruszone zagadnienia są dobrze znane większości z nas , dlatego proszę traktować ten artykuł jako przypomnienie. Ind - Jesteśmy przyzwyczajeni do oznaczania roślin wapieniolubnych (Ca+), kwasolubnych (Ca- lub Ca!) albo obojętnych na podłoże (Ca) odpowiednimi znaczkami. Natomiast istnieje jeszcze jedna grupa roślin, której gatunki a nawet podgatunki posiadają populacje rosnące na wapieniu lub na kwaśnym podłożu. Populacje rosnące na wapieniu nigdy nie urosną na kwaśnym podłożu i odwrotnie. Cały szkopuł w tym, iż nie wiemy z jaką populacją mamy do czynienia. W popularnej literaturze, w prospektach producentów (handlowców), szczególnie polskich, grupa "ind" nagminnie mylona jest z grupą obojętną na związki wapnia w podłożu, a skutki tej pomyłki, zamierzonej czy też niezamierzonej, odczujemy w krótkim czasie na własnej (naszych roślin) skórze. Do grupy tej m. in. można zaliczyć Gentiana verna, Anemone narcissiflora, Dianthus glacialis, Saxifraga oppositifolia , Gentiana acaulis hort. itd. Najlepiej informują o tym dobre (!) firmy zagraniczne przykładowo takim sformułowaniem "u nas rośnie na kwaśnej glinie piaszczystej" lub "na naszej plantacji rośnie na żwirku wapiennym" i wtedy wszystko jest jasne. Polskie firmy zapomniały nawet o tym, że Silene acaulis posiada dwa podgatunki i to o różnych wymaganiach, dla nich to roślina obojętna na pH podłoża. Ochrona korzeni - Istnieją takie rośliny, które bardzo nie lubią, by ich korzenie przerastały inne rośliny, wywodzące się z obcego zespołu roślinnego, a że nie bardzo wiemy z jakiego zespołu pochodzi nasza populacja, dlatego dla pewności stosujemy ochronę korzeni. Co jest powodem tej niechęci do towarzystwa, to temat na odrębny artykuł, my zajmiemy się praktyką. Szczególnie zjawisko to zachodzi u niektórych goryczek (np. Gentiana verna). Większość hodowców radzi sobie w ten sposób, że sadzi takiego odyńca w 20 cm odcinek rury PCV o średnicy 15 - 20 cm wkopując ją w grunt, a wystającą ponad poziom gruntu 2 cm krawędź przysypuje żwirkiem. Odkłon (od słońca)- Prawdziwi "górale" wśród skalniczek, rosnący w naturze od 1500 m n.p.m. do prawie że 6000 m n.p.m., do prawidłowego wzrostu potrzebują pełnego słońca i światła (to nie to samo!) oraz zimnego podłoża. Stwórzmy im przynajmniej namiastkę naturalnego stanowiska sadząc je na północnym zboczu naszego alpinarium nachylonym pod takim kątem, aby słońce przez cały dzień tylko muskało grunt. Część hodowców myli odkłon z półcieniem, a przecież to nie to samo, np. Gentiana acaulis hort. posadzona w silnym półcieniu rozrasta się w olbrzymie zdrowe płaty, ale kiepsko kwitnie, natomiast posadzona na odkłonie, średnio się rozrasta, za to obficie kwitnie. Zabezpieczenie na zimę - Większości skalniczek w zimie szkodzi nie tyle mróz, jak woda. Osobiście stosuję następujące trójwarstwowe zabezpieczenie: choina, przeźroczysta folia plastikowa, choina. Dolna warstwa zabezpiecza przed doleganiem folii, folia przed wodą, a górna choina przed zsuwaniem się i zwiewaniem śniegu. Obecnie folia wyparła stosowane w przeszłości daszki z pleksi, wyjątek stanowi płytka, którą przykrywam Primula allioni w lecie podczas zacinającego deszczu. Końce folii najlepiej nawinąć na żerdzie i dodatkowo obłożyć kamieniami w obawie przed orkanem (u mnie wiatr orawski). Alpinarium najlepiej przykryć po "babim lecie", a przed długą zapowiadaną lejbą jesienną. Moje alpinarium jest w ten sposób obsadzone, że rośliny kwitnące wczesną wiosną (przebiśniegi, ranniki) są na obrzeżach. Jesienią w okresach słonecznej pogody, kiedy to jeszcze kwitną azjatyckie goryczki, krokusy itd., odsłaniamy alpinarium rolując folię. Właściwie po babim lecie można przykryć tylko folią, a dopiero w Andrzejki pełne 3 warstwy (Szczyrk, 530 m n.p.m., północne zbocze Skrzycznego). Co do terminu przykrycia hodowcy skalniczek są zgodni (to tylko literatura ogrodowa podaje, że dopiero po pierwszych mrozach), natomiast plączą się w zeznaniach o termin odkrycia. Przeważają Ci, co odkrywają dopiero pod koniec marca, o ile śnieg na folii już stopniał.
Uwagi od autora strony: 1. W książce J. Holzbechera, J. Kolizka i I. Otruby "Skalnicky" z 1982 r. rośliny opisane jako Indeferenti druhy wymagają podłoża obojętnego, widać to po zestawie np. Dianthus glacialis, Silene acaulis, Adonis amurensis, Hepatica nibilis, Gentiana asclepiadea. Nie spotkałem, że opis Ind oznacza różne wymagania co do odczynu gleby dla podgatunków czy roślin pochodzących ze stanowisk różniących się odczynem. Nie chciałbym podważać tej opinii autora, ale może ktoś z Czytelników potrafi się do tego ustosunkować? Natomiast zgadzam się całkowicie z poglądem Pana Dagoberta, że w obrębie tego samego gatunku mogą być rośliny różniące się wymaganiami. Współwłaściciel tej strony, Michał Hoppel, głosi teorię, że rośliny wapieniolubne po prostu nauczyły się tolerować wapno, a nie że jego wymagają. 2. Bardzo mi się podoba opinia odnośnie "przerastania korzeni", że niektóre rośliny nie lubią, kiedy korzenie innych roślin przerastają ich własne. Wielokrotnie sadziłem Geniatana verna i nigdy nie udało mi się jej długo utrzymać. Próbowałem różnych stanowisk i podłoży, w tym amfibolitu. Nagle mnie olśniło, że u większości hobbystów czeskich roślina ta nie rośnie w gruncie, ale w dużych pojemnikach (np. korytach), najczęściej z piaskowca. W ubiegłym roku na wiosnę wziąłem takie korytko o wymiarach około 60*30 cm, wypełniłem podłożem na bazie amfibolitu. Goryczka w ciągu jednego sezonu przyrosła chyba trzykrotnie i nawet jesienią zakwitła. Potem dosadziłem drugą (bardzo podobną do G. verna var. palustris), obydwie po zimie wyglądają bardzo dobrze i zabierają się do kwitnienia. Myślałem, że to zasługa piaskowca i amfibolitu, a Pan Dagobert wyjaśnił, w czym rzecz. Proszę spróbować i podzielić się doświadczeniami. Zauważam, że można kupić G. verna w szkółkach czy na zagranicznych kiermaszach, ale zawsze w pojemniku jest tylko ona. Może podobna sprawa być z G. sino-ornata, bo u mnie też rosła w doniczkach, a po wysadzeniu na grunt pomalutku zanikała. 3. Uwagi pana Dagoberta odnośnie zabezpieczenia na zimę są cenne. Myślę, że słowo choina znaczy "gałązki drzew iglastych", a Geniu Radziul by napisał "jedlina". Pamiętajmy jednak, że w różnych rejonach Polski są różne strefy klimatyczne. W Szczyrku jest zimą bardzo dużo śniegu, w Poznaniu sucho, a nad morzem mokro i mniejsze różnice temperatur. W Poznaniu skalniaki przykrywam na zimę tylko firankami, a lewizje i pewne inne dodatkowo szybami. Nie jestem zwolennikiem folii dla Poznania i okolic. Kiedyś przykryłem folią lilie i zimą wykiełkowały! Poza tym pod folią może być za mały ruch powietrza. Dochodzimy tutaj do morału Rozmyślań przy pieleniu: Każdy ma swój sposób i uważa go za najlepszy. Należy zwrócić uwagę, że wiele roślin (np. Dionisia, Helichrysum, Primula allioni, Lewisia twedyi) powinny ze względu na ochronę przed wilgocią prawie cały rok być pod szkłem lub foliowych. Pani Ewa Witkowska Lewisia twedyi uprawia pod iglakiem osłaniającym ją przed opadami i wyciągającym nadmiar wody z gruntu. Oddzielna historia to rośliny cebulowe ze stepów Centralnej Azji, pisałem o tym w jednym z poprzednich numerów.
|
|||
|
|
||
Po lewej Crocus etruscus, po prawej C. etruscus ZWANENBURG. Ten po prawej jest u mnie z pięc lat, nadzwyczaj okazała kępa.
|
|||
|
|
||
Crocus minumus, prawdopodobnie najmniejszy gatunek krokusa. Po prawej widać, że pudełko zapałek przy nim jest pudłem. Pomimo, że pochodzi z Sardynii i Korsyki, dobrze przezimował w gruncie. Jest możliwe, że jak to często u krokusów się zdarza, nadszedł nie ten co trzeba. No bo w porównaniu z katalogiem wielkość się zgadza, z kolorystyką już gorzej. Poczekajmy jeszcze troszkę, bo mam drugi komplet z drugiej firmy, będzie można porównać.
|
|||
|
Obok Crocus malyi, pochodzi z Velebitów w Chorwacji. Wszystko się zgadza, to jest to, co było zamówione. |
||
|
|||
To miał być C. imperati suaveolens, z katalogiem, wg którego był zamawiany, nie zgadza się. Ale z niektórymi zdjęciami w internecie tak (np. http://www.pottertons.co.uk/ pott/browse.php?folder=206), w porównaniu z innymi brak kreseczki pod płatkami (http://www.pacificbulbsociety.org/pbswiki/files/Crocus/Crocus_imperati_imperati2_msi.jpg) Jeszcze go dokładnie obejrzę. Obserwuję, że zamówione krokusy przychodzą bardzo pomylone. |
|||
A z przykrych wiadomości to wydaje się, że Tecophilea znów nie przezimowała, pomimo zapewnienia jej wyjątkowych warunków. Nie miała temperatury niżższej niż 10 stopni mrozu i jeszcze była opakowana w styropian. Jeśli się to potwierdzi, to należy uznać, że nie bardzo nadaje się do uprawy u nas. W najbliższym tygodniu zapowiada się kilka ciekawostek, rośliny nie mogą doczekać się wiosny, która w tym roku nadchodzi nadzwyczaj wolniutko. Opóźnienie może być rzędu nawet dwóch tygodni. Nie pamiętam roku, aby na końcu marca nie było w ogrodzie ani jednego kwiatka sasanek. Gorzej, nie ma nawet jeszcze pąków. |
|||