[Rozmiar: 26884 bajtów]

TYGODNIK OGRÓDKOWY

nr 11/2010 (63)

19 września 2010 r.

 

Nie pisałem strasznie długo, najpierw nie mogłem się zabrać, a potem ... BARDZO WAŻNE NIEZALEŻNE OKOLICZNOŚCI to uniemożliwiły. A jak już te okoliczności ustały, to trzeba było nadrobić zaległości w ogrodzie, co szło bardzo powoli, a i jakoś chęci brakowało. Jednak miłe telefony od kilku osób z zapewnieniem o pamięci wreszcie mnie zmobilizowały.

Jak często - najpierw kilka słów o pogodzie, jeśli to co mamy za oknami można nazwać pogodą, czyli kilka słów raczej o niepogodzie. Grzyby to mi rosną nawet na miotle (chyba przesadziłem...). Ale na trawniku i próchniejącym pniu brzozy już tak. Ze szklarni, która jest wpuszczona w ziemię, nie pompowaliśmy w tym roku wody tylko chyba przez dwa tygodnie. Nawet żaby wyprowadziły się z ogrodu, bo im za mokro. Za to kreciki czują się świetnie, pewnie nauczyły się pływać, albo zrobiły w swoich mieszkankach dobry drenaż. Za nic nie chcą też wyprowadzić się też do sąsiadów, czasem robią wypad na dwa-trzy dni i wracają do rodzinnych stron w naszym ogrodzie. Napiszę głównie o zimowitach, które jako rośliny cebulowe powinny potrzebować suszy, wyszły w tym roku wspaniale. Widać, że im wilgotna gleba nie przeszkadza. Nawet tym z "Turecka" (to z czeskiego, bo byli u nas Goście). Na początek jednak Sternbergia colchiciflora.

 

 

Kupiłem dwie cebulki na jesień 2009 r. Żadna nie zakwitła, ale potem na wiosnę zauważyłem nasiennik. Nie ma dymu bez ognia, nie ma owocu bez kwiatka. Czyli musiał być, ale go nie zauważyłem. Wszystkie obydwie (jak ktoś zwróci uwagę na nieprawidłowy styl, to dobrze) zasadziłem z mieszankę amfibolitu i gleby ogrodowej, ale jedną w gruncie, drugą w szklarence. Przetrzymały zimę, ale ta na gruncie miała ładniejsze liście. Więc tą ze szklarni wysadziłem obok. No i zakwitły obydwie, przykład na obrazku obok. Kwiatek miał około 5 cm. Jest to chyba dość rzadka roślinka u polskich hobbystów, więc proszę popatrzeć. Kwitły w połowie sierpnia.

 

Tak wyglądają zimowity, są najładniejsze od kilku lat, pomimo mokrego lata. Rozumiem, że C. autumnale  znosi mokre lato, ale te z Turcji też! Proszę pooglądać. Zimowity wg mnie mają pewną wadę, bardzo trudno rozróżnić niektóre gatunki i odmiany. Dopiero dzisiaj stwierdziłem, że jedna z kępek, którą uważałem za C. speciosum album, to C. bizantinum album. Ale cebulki pochodziły od osoby, która lubi mylić nazwy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

U góry C. autumnale album, obok C. autumnale. Obydwa widziałem w Słowacji, w Fatrze i jeszcze gdzieś. A w Czechach na przydrożnej skarpie.

C. alpinum - ma wysokość tylko ok. 8 cm. Kwitł jako jeden z pierwszych w połowie sierpnia. Prawie biały, trącony fioletem. Nic nadzwyczajnego, ale rzadko spotykany w uprawie

 

C. bizantinum album, wysokość 15-20 cm, zależna od stanowiska. W cieniu wyższy. Można zauważyć czasem lekkie ślady różu na płatkach (koloru, nie kosmetyku).

 

 

C. atticum, mój ukochany gatunek. Od innych wyróżnia się nawet kształtem kwiatów. Płatki zaczynają się prawie na powierzchni gruntu. Już przekwitł, widać czubeczki listków.

Odmiana WATER LILY. Długo myliłem go z C. autumnale fl. plenum. Ten drugi ma dużo drobniejsze kwiaty i kwitnie chyba jako ostatni z zimowitów - jeszcze go nie widać. Druga uwaga - jeden z egzemplarzy ma dziwny kolor i płatki lekko paskowane. Może to tylko jakiś wybryk, oby nie wirus. Jeszcze w zimowitach wirusa nie zaobserwowałem.

 

 

 

Obok właśnie C. autumnale fl. plenum, nieco mniej pełny niż WATER LILY, ale ja głównie rozpoznaję go po terminie kwitnienia. Zdjęcie jest z ubiegłego roku, bo w tym roku jeszcze go nie widać.

 

 

C. bivonae DISRAELI. Gatunek występuje w Południowej Europie. Sądzę, że u nas trudno zimuje. Ten osąd wynika z tego, że poprzedniej wiosny nie kwitł i nawet wydawało się, że zginie. Tą zimę pomimo dużych mrozów zniósł lepiej, ale było u nas dużo śniegu. Jest jeszcze kilka odmian w tym gatunku, ale nie sprowadzałem ze względu na wątpliwą mrozoodporność. Pewnie będzie trzeba spróbować.

 

C. cilicicum - wyróżnia się od innych krępą sylwetką i specyficznym ubarwieniem. Bardzo słabo się rozmnaża. Różnice koloru na zdjęciach wynikają z innego oświetlenia, a coś mi nie wyszła korekta. Oryginalny kolor jest pośredni.

 

 

 

Jeden z większych dziwaków - odmiana HARLEQUIN. Zupełnie odmienne ubarwienie, pstry jak papuga. Ten nie lubi wilgotnej gleby latem. Dużo nie brakowało, a bym przez nieprawidłowe stanowisko go stracił. Zaleta: nie można z niczym pomylić. Wada: niestety, dość drogi i tylko niektóre firmy mają go w ofercie.

 

Odmiana JARKA (obok), też bardzo charakterystycznie ubarwiony. Rozmnaża się przeciętnie, ale ta kępka to pewnie z cztery lata uprawy.

 

Odmiana LILAC BENDER, ale nie widzę w nim nic szczególnego, bardzo typowy.

Nowa odmiana od Ruksansa C. speciosum DOMAI. Ten wyróżnia się od innych dość zdecydowanie.

 

 

C. cotschyi - gatunek, ale udomowiony. Jest to mój najwyższy zimowit. Nie mierzyłem, ale dochodził chyba do 30 cm.

C. tenori - od C. autumnale różni się minimalnie.

C. montanum - trochę uszkodzony przez ślimaki. Bardzo podobny do C. atticum. Nawet zastanawiałem się, czy obydwie nazwy, to czasem nie synonimy. Raczej nie, ale czy one się czymś różnią? Poczekamy do następnego roku.

C. speciosum ALBUM. Bardzo elegancki, na zdjęciu słabo widać, ale pięknie żyłkowany. Warto mieć w kolekcji.

NEPTUN

 

SATURN

 

 

Oprócz zimowitów kwitną jeszcze hibiscusy. Obok na zdjęciu dość ciekawa odmiana SNACHONYO.

 

 

Na koniec świeżutkie zdjęcie Sternbergia sicula ARCADIAN SUN. Mam ją już z trzy lata, cebulek przybywa więcej niż u S. lutea. Dobrze rośnie w amfibolicie tak na gruncie, jak i w doniczce w szklarni. W szklarni jest egzemplarz rezerwowy. Bardzo dziwne mi się wydaje, że najpierw wypuściła liście, dopiero potem kwiaty. Jeszcze nie pokazała pełni urody. Moim zdaniem jest całkowicie mrozoodporna, ale musi mieć bardzo przepuszczalne podłoże. W ziemi ogrodowej nie wytrzyma nawet jednego roku.

Tyle na dzisiaj. Już w tym roku niewiele zakwitnie, zbliża się jesień. Wydaje się, że ten rok nie był dobry dla naszego hobby. Oby zima była w miarę normalna.